piątek, 15 stycznia 2016

Ślub, narodziny, ostatnie opowiadanie tej serii, info......

17 maj, dzień ślubu...
Wstałam dzisiaj o 8:20, zjadłam zdrowe śniadanie z dziewczynami. Po śniadaniu przyszła do nas fryzjerka,  makijażystka i "spec od paznokci", zajęło to w sumie 3,5 godziny. Po tym zaczęłyśmy się szykować, ja miałam śliczną długą suknię balową beż ramiączek. W biodrach uciskana przez gorset, a od pasa w dół rozszerzona z ślicznymi haftami. Emilka jako duchna miała również śliczną, białą sukienkę do kolan również z ślicznymi haftami. Dochodziła już 16:00 usłyszałam dzwonek w drzwiach był to mój ojciec, zaniemówił z wrażenia...
- Cześć córuś, pięknie wyglądasz-oznajmił mój tata.
- Dziękuję-odpowiedziałam na komplement.
- Trochę nie wierzę, że moja jedyna córeczka właśnie wychodzi za mąż-wzruszył się mój tata.
- Kiedyś musiał nadejść ten dzień-zaśmiałam się.
- No musiał, musiał-oznajmił mój ojciec.
- Aa....bo bym zapomniała, welon. Chciałbyś odebrać zaszczyt przyczepienia mi welonu ?-zapytałam wesoło.
- A z przyjemnością ale nie wiem jak to zrobić-oznajmił tata.
- Emilka ci pomoże-uśmiechnęłam się.
- A to dobrze-odwzajemnił uśmiech mój tata.
Po chwili mój ojciec przyczepił welon do włosów, widziałam jak poleciały mu łzy. Porozmawialiśmy sobie w czwórkę, a po chwili przyjechali rodzice Jacka, byli zachwyceni moim wyglądem. Później sobie miło porozmawialiśmy, a następnie przyjechał Mikołaj, Krzysiek, Mąż Moniki, Tosiek z Frankiem no i oczywiście mój Jacuś. Chłopaki nie mogli spuścić ze mnie wzroku, trochę myślałam, że Jacek będzie zazdrosny. Po chwili również on się pojawił, podszedł do mnie i wręczył mi mój ulubiony bukiet kwiatów. Jacek wyglądał wspaniale w garniturze. Objął mnie w pasie i pocałował w czoło...
- Ola, chciałem co to wytłumaczyć-zaczął Jacek ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Nie musisz się tłumaczyć, po prostu zapomnijmy o tym-uśmiechnęłam się.
- Wiesz, nie łatwo zapomnieć o takim udanym wieczorze., no wiesz nie zawsze policja cię odwiedzi 4 razy jednego razu-zaśmiał się blondyn.
- Masz rację-powiedziałam uśmiechając się.
- A jak tam z dziećmi ?-zapytał mnie Jacek.
- Mają sporo energii, kopały cały wieczór-uśmiechnęłam się.
- To dobrze-oznajmił Jacek.
- A ja, a mój biedny brzuszek ??-zapytałam udając obrażoną.
- Wszystko w porządku ?-zaśmiał się Jacek.
- Tak w porządku-oznajmiłam a po chwili posmutniałam.
- Hej co jest ?-zapytał mnie zmartwiony Jacek.
- Szkoda, ze nie ma teraz przy mnie mojej mamy-oznajmiłam smutno.
- Oleńko, twoja mama jest cały czas przy tobie, jest nad tobą, jest szczęśliwa, że ty jesteś szczęśliwa i na pewno by chciała żebyś teraz nie była smutna-powiedział Jacek unosząc mój podbródek.
- Dziękuję-szepnęłam.
- Hej, gołąbeczki, nie chcemy wam przerywać ale zaraz spóźnicie się na własny ślub-zaśmiała się Emilka.
- Dobra już idziemy-oznajmiłam.
Do kościoła jechaliśmy śliczną czarną limuzyną. Jacek do kościoła wszedł pierwszy a Emilka robiła jeszcze ostatnie poprawki i mnie wspierały na duchu.
10 minut później...
Byliśmy już wyszykowane, goście już na nas czekali w środku. Po chwili mój tata prowadził mnie do ołtarza, widziałam  wzruszenie wielu gości, mi samej chciało się płakać ale musiałam być silna przy tym momencie. Gdy byłam z ojcem przy ołtarzu, on podszedł do Jacka i wyszeptał-Jeśli zrobisz jakąkolwiek krzywdę mojej córeczce, to ja zrobię ci to samo i jeszcze gorzej-oznajmił ojciec.
Jacek się trochę przeraził, a ja się cicho zaśmiałam.
Usiadłam z Jackiem na wyznaczonych miejscach, typowa msza: ewangelia, czytania, psalm i w końcu najważniejszy moment w moim życiu. Wstaliśmy, podeszliśmy do siebie. Jacek delikatnie ujął moje dłonie a ja delikatnie odwzajemniłam ściskając jego dłoń.
Powiedziałam słowa, które kazał mi powtarzać ksiądz, obdarzenie siebie obrączkami. W pewnym momencie mój ojciec się rozkleił i zaczął płakać ze szczęścia, chciałam do niego podbiec i mocno przytulić ale było to trochę nie stosowne. Wyszliśmy z kościoła, ku mojemu zdziwieniu stali w dwóch rzędach na przeciwko siebie policjanci przez których przechodziliśmy, gdy jechaliśmy limuzyną do restauracji gdzie mieliśmy mieć wesele towarzyszyły nam radiowozy na sygnale. Trochę się z tego śmiałam bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Gdy dotarliśmy do restauracji odbył się pierwszy taniec-mój i Jacka, potem ukroiłam z Jackiem ogromnego torta. Potem to tylko zabawa. Gdy tak tańczyłam z Jackiem poczułam ogromny ból, Jacek to w porę zauważył...
- Co się stało ?-zapytał mnie Jacek.
- O nie, Jacek...zaczyna się-powiedziałam przerażona.
- Dobrze, że nie piłem-oznajmił Jacek po czym wziął mnie na ręce i kierował w stronę auta, goście się raczej domyślili o co chodzi. Po 10 minutach byliśmy już w szpitalu i od razu zaczął się poród. Po 50 minutach urodziłam zdrowego Adasia i zdrową Asię. Byłam bardzo szczęśliwa, że aż się popłakałam. Jacek również był prze szczęśliwy, widziałam to.
.......................................................................................................................................
Buuum :D Ostatnie opowiadanie z tej serii :D
1. Kolejna seria już niebawem !!!( A nawet już za parę dni...naprawdę szybko się zacznie :D )
2. Piszcie czy się wam podobały dotychczas moje opowiadania :)
3. Obiecana miniaturka już niebawem :)
3. Dziękuję wam, że tutaj jesteście <3'
Pozdrawiam Wiktoria Rudaa