(...)
Jedna z pielęgniarek postanowiła mnie wyprowadzić z sali i uspokoić. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało...kto chciał go skrzywdzić ? Po co ? Dlaczego ? Po 15 minutach wyszedł z sali do mnie lekarz...
- Pani Olu, stan pana Jacka jest jakimś cudem ustabilizowany ale trzeba było go niestety dać w śpiączkę farmakologiczną-oznajmił smutno lekarz prowadzący.
- Ale będzie żył? -zapytałam zapłakana.
- Tak, ale na razie nie wiadomo kiedy się wybudzi-odparł lekarz.
- A...a mogę do niego wejść ?-zapytałam z nadzieją.
- No tak, tylko niech pani trochę odpocznie. Pan Jacek jest teraz w dobrych rękach-odparł lekarz po czym poklepał mnie po ramieniu.
- Dziękuję panu-powiedziałam po czym cicho zaczęłam zmierzać w stronę sali, na której leżał Jacek...
W sali...
Przekroczyłam próg sali, na której leżał Jacek. Jego widok uświadamiał we mnie smutek, rozgoryczenie do człowieka, który zrobił tę krzywdę Jackowi. Usiadłam na krześle przy jego łóżku po czym mój wzrok przeniósł się na opatrunek wokół szyi. Objęłam jego bladą dłoń swoimi dwiema trochę mniejszymi dłoniami po czym z mojego oka poleciała wolno samotna łza...
Nawet nic nie mówiłam bo nie miałam no to po prostu sił, posiedziałam u niego w kompletnej ciszy z 1,5 godziny po czym przyjachali do szpitala Mikołaj oraz mój ojciec...
- Córciu, jedź do domu. Mikołaj cię podwiezie-oznajmił smutno mój tata.
- Nie mogę go zostawić opowiedziałam bezsilnie.
- Ja zostanę a jak coś się stanie to do ciebie zadzwonię-zaproponował mój ojciec.
- No dobrze...dziękuję powiedziałam po czym się delikatnie uśmiechnęłam.
Po chwili z Mikołajem byliśmy już na parkingu, podeszliśmy do auta i do niego weszliśmy. Mikołaj odpaliłswój samochód i odjechaliśmy...
25 minut później...
Właśnie dotarliśmy do mojego mieszkania, rozegraliśmy się z kurtek i weszliśmy do salonu...
- Olu, zrobię ci cherbatę-zaproponował Mikołaj.
- Nie musisz-odpowiedziałam smutno.
- Ale musisz się czegoś napić a najlepiej to jeszcze coś zjeść-powiedział delikatnie Mikołaj.
- No dobrze...ale sobie też coś zrób-powiedziałam przyglądając się Mikołajowi, który już buszował w kuchni.
Po 5 minutach Mikołaj położył na stole talerz z kanapkami oraz dwa duże kubki z cherbatą. Gdy z Mikołajem zjedliśmy kanapki postanowiłam przygotować Mikołajowi kanapę a gdy już wykonałam tą czynność sama udałam się do swojej sypialni i od razu zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami zasnęłam.
Kolejny dzień, 10:30...
Włśnie wstałam po czym udałam się do kuchni gdzie Mikołaj akurat kończył robić jajecznicę...
- Cześć-przywitałam się z Mikołajem.
- Cześć młoda-odpowiedział z uśmiechem Mikołaj.
- Nie musiałeś robić śniadania, sama bym zrobiła-odparłam z lekkim uśmiechem do mojego kolegi.
- Musiałem, musiałem-powiedział radośnie Białach.
Po rozmowie zaczęliśmy jeść śniadanie, które zjadłam ze smakiem. Gdy je zjadadłam udałam się do łazienki by móc się przebrać i zrobić sobie jakiś makijaż, gdy już wszystko zrobiłam i wyszłam z łazienki podbiegł do mnie szczęśliwy Mikołaj...
- Olka, Jacek się wybudził-oznajmił Mikołaj.
- Naprawdę ?-zapytałam chodź moja dusza była już przy Jacku.
- No tak, zbieraj się i jedziemy-odparł Białach.
- Ok. To jedźmy-powiedziałam szczęśliwa.
Jechaliśmy do szpitala około 20 minut, kiedy tylko Mikołaj zaparkował ja jak popażona wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam do szpitala...
**********************************************************************************************Witam was 😃😃😃
Dawno nie dodawałam żadnych opowiadań za co was bardzo przepraszam 😥😥😃😃😃
Więc teraz tak jak zawsze:
1. Podobało się ?? 😃😃😃
2. Kolejne opowiadanie niebawem 😍😍😍
3. Komentujcie, piszcie opinie, sugestie, pomysły, itp. 😃😃😃
Pozdrawiam was ciepło 😃 (chociaż u mnie jest już 31°C 😂😂😂)
Wiktoria Rudaa