środa, 30 grudnia 2015

Znowu przychodnia, znowu lekarze, znowu złe informacje się zaczęły.....

Rano obudziłam się z gorączką, która wynosiła 40,5 stopnia Celsjusza. Byłam przerażona bo nie chciałam aby na tym mogły ucierpieć dzieci. Wzięłam parę tabletek, po czym poszłam do salonu gdzie leżałam skulona pod kocem. Po godzinie Jacek się obudził i do mnie przyszedł........
- Dzień dobry-przywitał mnie radośnie.
- No nie wiem czy taki dobry-oznajmiłam smutno.
- Co się stało-zapytał mnie Jacek, kucając przedemną.
- Wysoka gorączka-odparłam popijając wrzątek herbaty.
- O kurcze....zadzwoniłaś do twojego ojca ?-zapytał mnie Jacek.
- Już zadzwoniłam-oznajmiłam.- To dobrze.....musisz koniecznie jechać do lekarza-powiedział Jacek.
- No co ty nie powiesz-powiedziałam słabo ale wesoło.
- Ojjj....ja się dzisiaj tobą zaopiekuję-odparł z uśmiechem blondyn.
- No mam nadzieję-odparłam z uśmiechem.
- No to idę zrobić śniadanie-powiedział Jacek.
- Zrób tylko dla siebie....ja nie mogę-powiedziałam osłabiona.
- Ale musisz-zaczął Jacek.
- Nic nie muszę-powiedziałam.
- A właśnie, że musisz-powiedział Jacek.
- Nie muszę !!!-nadal się droczyłam.
- Będę tak dyskutował do póki nie zjesz tego śniadania-powiedział stanowczo Jacek.
- No dobrze....ale zrób mi płatki-powuedziałam.
- Ok.-powiedział radośnie blondyn.
Po 15 minutach przyszedł Jacek z kanapkami i płatkami z mlekiem.
- Proszę-Jacek podał mi ślicznego, dużego tulipana.
- Jest śliczny...dziękuję-poeiedziałam....chciałam chociasz mocno prztulić lecz się bałam, że go zarażę.
- Śniadanko chyba ci smakowało-oznajmił radośnie Jacek.
- No raczej-poeiedziałam wesoło.
Po 40 minutach, śniadanie było już zjedzone. Poszłam do salonu, wzięłam telefon i zadzwoniłam do mojego lekarza, udało mi się ustawić wizytę na godzinę
15:30, musiałam ten czas jakomś.
Sirdziałam sobie w salonie pod kocem, nudziło mi się...więc gdy Jacek nie patrzył poszłam do sypialni gdzie trzymam swoje płótna, bloki, pędzle, farby itp. Szybko wróciłam do salonu, okryłam się kocem i wzięłam się za szkicowanie. Bardzo mnie to wciągneło bo nawet nie zwróciłam uwagi na Jacka, który bacznie mnie obserwował. Końcowy efekt był cudowny, Jacek również się nim zachwycał. Czas poświęcony na rysowanie minął bardzo szybko...
- Masz ogromny talent-oznsjmił Jacek przyglądając się uważnie obrazowi.
- Yhm....bo już ci uwierzę-powiedziałam śmiejąc się.
- Na prawdę-powiedział Jacek.
- Jeżeli na prawdę podoba ci się ten obraz to miło mi usłyszeć  taką pochwałe, ale jeżeli robisz sobie ze mnie jaja to wiec,że nie lubię takiego czegoś-oznajniłam poważnie.
- Dobrze...więc wiedz, że ten obraz, który naszkivowałaś jest cudowny-powiedział szczeże.
Po 10 minutach szykowania się, udaliśmy się do lekarza. Wszystko mnie bolało ale nie chciałam tego po sobie poznać.
Jacek ciągle próbował od tego bólu odciągnąć....ale na marne. Gdy byliśmy już w przychodni, nastała akurat kolej na mnie. Trochę zdenerwowana weszłam do gabinetu. Doktor mnie starannie zbadał i postawił diagnozę........
- Pani Olu....mam dla pani jedną dobrą i jedną złą wiadomość, od której zacząć ?-zapytał lekarz.
- Chyba od tej dobrej-powiedziałam przygaszona.
- Dobrze. Ciąża przebiega prawidłowo bez żadnych komplikacji a wysoka temperatura nie zrobi niczego złego z ciążą-oznajmił lekarz.
- To dobrze...a ta zła ?-zapyłam.
- Zła wiadomość jest taka, że.......
........................................................
Mówiłam, że dodam:)
Jak myslicie co powie takiego lekarz ?
Opowiadanie prawdopodobnie będzie jutro :)
Pozdrawiam Wiktoria Rudaa